piątek, 11 czerwca 2010

:/

Lato? rewelacja - ale dlaczego w samym środku betonowego, spoconego miasta? :( buuu, ja chce z powrotem moje małe wygodne autko! :(

niedziela, 6 czerwca 2010

Piknik country

Sobotnia wycieczka rowerowa – do stadniny. Nigdy w życiu w takim miejscu nie byłam, więc wiadomo – trzeba było uruchomić pokłady wyobraźni i już po chwili widziałam siebie na pięknej zielonej łące, zalegającą pod jakimś okolicznym drzewem i leniwie przyglądającą się konikom, które to mniej lub bardziej swobodnie biegają po wspomnianej łące. Już widziałam oczami wyobraźni tych przystojnych, rosłych jeźdźców, te matki pokazujące dzieciom koniki z bezpiecznej odległości, dzieci nieśmiało próbujące poklepać jakiegoś konika albo wytarmosić karego za grzywę…. Widziałam zadowolonych ludzi, małe grille rozpalone to tu, to tam (przy konikach?) i dzieci grające w piłkę (no tak, przy konikach) :) Jednym słowem – moja niezawodna wyobraźnia podsunęła mi obraz pięknego sielskiego pikniku country wśród zieleni i słońca.
Tymczasem, zieleń i słońce okazały się oczywiście niezawodne, ale zamiast tętniącej życiem stadniny i wszechobecnej atmosfery konikowego pikniku powitała nas spokojna wieś, dwa koniki w zagrodzie i mili panowie pod lokalnym sklepem :)
I to tyle, jeśli chodzi o przystawanie moich szalonych wyobrażeń do rzeczywistości – wygląda na to, że borykam się z tym problemem w każdym obszarze mojego życia. Ale co tam, nie narzekam – w końcu, moja kolorowa wyobraźnia nie raz pozwoliła mi przetrwać trudne chwile, a i nasza sobotnia wyprawa okazała się bardzo udana. Normalnie, czapki z głów panowie i panie - bo oto zrobiliśmy z mym dzielnym towarzyszem ponad 60 km!!! (każdy z osobna i na własnym rowerze, co by nie było niedomówień) :) Jak dla mnie, rewelacja – pogoda, widoki i towarzystwo zupełnie rekompensują to małe rozczarowanie związane z piknikiem.
A i teraz powinnam chyba normalnie zacząć pisanie jakiegoś cyklo-bloga, gdzie moje rowerowe wyczyny znalazłyby swoje zasłużone miejsce w tym cyberświecie :)