piątek, 23 lipca 2010

dzień jakich mało :)

Zapytałam dzis Internetu, co takiego, poza wydarzeniem ważnym i oczywistym, zdarzyło się tego pięknego dnia :) I okazuje się rocznic dzis co niemiara - Wikipedia jednak niezastąpiona jest w tym względzie :)
Ale mnie najbardziej przypadła do gustu informacja, że 23 lipca to też Dzień Włóczykija :) A to ci dopiero nowina. Czas ruszyć zatem na spacer jakiś miły, powłóczyć się i polansować na mieście w rytmie muzyczno-drinkowo-alkoholowym :D
W końcu, raz w roku tak można!

wtorek, 20 lipca 2010

100 lat Sórufo czyli o wielkim przedsięwzięciu logistycznym z niespodzianką w tle

Czy to prawda, że każde drzewo jest niepowtarzalne? No nie wiem, wystarczy wejść do lasu i już o takiej teorii można szybko zapomnieć. A jako że jest ze mnie zwierzę typowo miejskie, takie zapominanie tudzież niezwracanie uwagi na szczegóły i cechy czytelne jeszcze dla naszych przodków, przychodzą mi ze szczególną łatwością. Zwłaszcza wczoraj, kiedy to dziarsko przemieszczałam się mym dzielnym bicyklem po parku, w celu odnalezienia drzewa – TEGO drzewa. Drzewa, pod którym mieliśmy zorganizować urodzinowy piknik niespodziankę. Podobno to największe drzewo w parku, ale co tam – i tak mi umknęło :) Konspira pełna, wojskowy dryl i dyscyplina organizatorów – oto cechy godne podziwu, heh :)
I tak:
Godz. 16.50 – obijam się o okoliczne drzewa w parku
Godz. 16.51 – namierzam drzewo i nawet odnajduję towarzyszkę naszego parkowego ‘podziemia’ :)
Godz. 17.00 – rozpakowujemy akcesoria piknikowo-urodzinowe, zjawiają się pozostali konspiratorzy
Godz. 17.15 – fałszywy alarm – do Ground Zero zbliżają się na rowerach w takiej kolejności: drobne dziewczę („to na pewno Anik!”) i rosły mężczyzna („Ełos? Jakoś zmężniał”) :)
Godz. 17.30 – ostatnie poprawki, banner wywieszony żeby nie było wątpliwości, baloniki przygotowane, no i wreszcie godzina 'W' wybija.
A później to wiadomo, jak było – jubilatka wdzięcznym ruchem porzuca rower i tanecznym krokiem sunie z uśmiechem w naszym kierunku, niemalże unosząc się nad trawnikiem, wzruszenie dech jej zapiera, my jasnymi głosikami śpiewamy „sto lat”, ptaszki ćwierkają, dzieci śpiewają …… eeeee, no jakoś tak to zapamiętałam, heh :)
Innymi słowy, aż ciśnie się na usta, by powiedzieć – i ja tam byłem, miód i wino piłem ;)