piątek, 31 października 2008

o halloween i o tym, jak nie warto zadzierać z pogańskimi duchami przodków

A teraz coś na okoliczność Halloween'ową :) Zanim jeszcze stwory jakieś na miasto wyruszą i cieniutkimi głosikami będą wołać "trick or treat, trick or treat" :)
Otóż, wyruszyłam niedawno na Ślężę (nie sama, a jakże, sama rzadko się poruszam po lesie). Był piękny październikowy dzień, sam środek tygodnia, kiedy to cała pracująca populacja trzyma się z dala od rozrywek i rekreacji. Nastroje wyśmienite, stąd i perspektywa wypoczynku atrakcyjna i nęcąca. Ale co z tego, skoro ten piękny dzień przypadł na pełnię księżyca, nastroje w opuszczonym lesie zmieniły się na te rodem z horroru - pusty, cichy las, nikogo wokoło, uuuuu....:) Nie powiem, sama swoimi opowieściami mocno się do tego przyczyniłam :) I do tego las zaczął się jakby zmieniać - niby obojętna jest mi taka metafizyka, ale jakże przejść obojętnie wobec tego, że znajome wydawałoby się ścieżki zmieniają swój bieg? Nie żartuję - pogubiłyśmy się na tej Ślęży! Na Ślęży! hehe - ale tylko na chwilę, szybko odzyskałyśmy rezon. Znalazłam piękny osikowy (tudzież osikany) kołek do walki z nieczystymi silami i tak wyposażona ruszyłam przez las. Wcześniej jeszcze zaliczyłyśmy piękną sesję zdjęciową w miejscu pogańskiego kultu, gdzie wystąpiłam w roli starożytnej rzeźby kultowej :) no i już wiadomo było, że duchy pogańskich przodków nam tego nie darują. A raczej mnie :)
Ledwo do domu dotarłam, a zgięło mnie w pół i tym sposobem na dwa tygodnie wypadłam z towarzyskiego obiegu. Ech, nie warto jednak zadzierać z duchami pogańskich przodków.
happy halloween :)