niedziela, 7 marca 2010

Ghost stories

Raaany, jak to fajnie mieć wolny weekend – taki weekend, podczas którego człowiek zapomina o szefie, współpracownikach, zadaniach i innych takich :) Pierwszy mój taki weekend od wielu tygodni. Spanie obowiązkowo do dziesiątej, leniwe budzenie się bez konieczności stawania na baczność przed publicznością już godzinę po wygrzebaniu się z łóżka, łażenie w piżamie do południa … Cudoooownie :)
Oczywiście, co by zbyt leniwie nie było – zaplanowałam małą wycieczkę do L. a tam - spotkanie z dzielnymi kaowcami odpowiedzialnymi za sekcję „sport, muzyka oraz gry”. Tym razem padło na gry – a konkretnie jedną, „Ghost stores”.
Zawsze uwielbiałam gry planszowe. Jak tylko sięgnę pamięcią mój tato przynosił mnie i siostrze coraz to nowe gry, w które zawsze chętnie i dzielnie z nami grał. Później trochę wyrosłyśmy z tych gier – wydawało się, że gra planszowa nie przystoi powadze nastolatki. Inna sprawa, że większość gier w tamtym okresie była wyjątkowo infantylna, a na popularności zyskiwały gry komputerowe – swoją drogą też takie prymitywne, ale co tam. Poza tym, wokół było przecież tyle innych ekscytujących rozrywek, których właśnie wtedy kosztowało się po raz pierwszy w życiu, że kto by tam sobie zawracał głowę grami ;)
A teraz? No tak, z wieku nastoletniego już wyrośliśmy (mimo że niektórzy niezmiennie od dwudziestu chyba lat wciąż do szkoły chodzą :D), rozrywki tak ekscytujące kilkanaście lat temu są nam dziś dostępne bez żadnych już ograniczeń – więc co nam pozostaje do roboty w sobotnie popołudnie? Oczywiście, gra planszowa, heh

No, już po pierwszym rozdaniu zorientowałam się, że ‘chińczyk’ to to nie jest. Trochę zajęło mi rozkminienie tych wszystkich zasad, symboli i ustawień, ale myślę, że już po trzecim „coture” byłam w stanie odnaleźć się jakoś w tym świecie duchów, nawiedzonych wieśniaków i czarowników. Co więcej, dowiedziałam się, że w kwestii strategicznego myślenia i planowania ewolucja postawiła mnie tuż przed kaktusem, co i tak wydaje się być dużym komplementem, bo byli i tacy, co to się znaleźli ZA kaktusami :)
Podsumowując, gra rewelacyjna – chwała kaowcom za takie miłe popołudnie :) ale fakt – należałoby jeszcze tylko popracować nad czwartym zawodnikiem (!) ;)

3 komentarze:

ełos pisze...

no gra brzmi ciekawie:) może kiedyś się załapie:) też miałam weekend z duchami bo byłam na ghost writerze w kinie. Też fajnie:)

surów pisze...

czy to oznacza casting?? to ja się zgłaszam:)

Krystian pisze...

"wycieczkę do L" ???Lahan a co Pani robiła w Nepalu?....a do tego ta uszczypliwość odnośnie 4 .... przecież wszem i wobec wiadomo, że ja bardziej lubię gry planszowe niż Wasza 3 ale co tam...następnym razem zagram tak że przyjdzie Ghost BUKA i nawet tata Muminek Wam nie pomoże...