wtorek, 23 marca 2010

MEN in TREES

Poczułam się dziś jak Kopciuszek, co to, zamiast na bal, do ciężkiej fizycznej pracy zagoniony został – i teraz już wiem, że praca fizyczna boooooli, ojej i to jak :)

A było to tak: wraz z nadejściem wiosny i tym przyjemnym powiewem świeżości doszłam do wniosku, że choinka (wprawdzie głęboko w kącie stojąca, ale jednak stojąca) niekoniecznie nastraja wiosennie, więc postanowiłam ukryć ją tym razem tak na serio, czyli w piwnicy. Otwieram drzwi piwnicy, a tam normalnie oczko wodne – nie jakaś mała kałuża, tylko regularny basen!!! Woda po kostki nogawki obmywa, więc ja w te pędy do administracji dzwonię i referuję moją przygodę, prosząc o przysłanie jakiegoś fachowego personelu, co to mi źródło takiej niespodzianki wychwyci i skutecznie zablokuje. Tymczasem pani z administracji mówi: „Na pewno kogoś dziś do pani wyślę. PANOWIE SĄ JESZCZE NA DRZEWACH (!) ale jak tylko zejdą, to któryś przyjdzie.” Parsknęłam głupim śmiechem, tym bardziej głupim, że pani nie chwyciła mojego klimatu i pozostała niewzruszona do końca rozmowy :)

No nic, przyszło mi zatem czekać aż rzeczeni panowie zejdą z drzew (w międzyczasie skojarzyłam, że to zapewne ci sami panowie, którzy mi dziś pod oknem drzewka podcinali). I oto „nadejszła wiekopomna chwila” – fachowy personel stanął w drzwiach! Faktycznie, sądząc po tym, kogo spółdzielnia wysyła do lokatorów w sytuacjach kryzysowych, można by czasami odnieść wrażenie, że ci panowie dopiero co z drzew zeszli :)
Panowie coś tam sobie pod nosem pomruczeli i powiedzieli, bym się nie martwiła, bo usterkę naprawią. Po czym poszli. I tyle ich fachowej pomocy. Mnie zaś pozostało posprzątać ten mój mały basenik, wyłowić to, co się do wyłowienia nadawało i popakować w worki to, czego już uratować nie zdołałam. I tym sposobem, sprzątanie piwnicy, które od wielu tygodni sobie w myślach obiecywałam zostało zrobione w trybie natychmiastowym :) Kopciuszek zamiast cieszyć się jednym z niewielu wolnych popołudni, został zagoniony do ciężkiej fizycznej pracy, ech, życie…

1 komentarz:

kiciara pisze...

Czyli powtórka mała z powodzi była? Mokropieństwo!!!!
ps. I jak tu nie wierzyć w teorię Darwina - kolejny dowód na to, że ludzie się pojawili jak ... no coś tam, zeszło z drzew.