środa, 21 maja 2008

co za tydzień!

Właśnie poradzono mi, bym napisała o tym, jak to szyję flagę na naszą akcję wtorkowo-strajkową. A juści, flaga już prawie gotowa, nastrój bojowy też, jeszcze tylko się zastanawiam nad stosownym napisem na mym gustownym banerze. Może "chleba i pracy"? eee, nie - akurat to już mam, a szczególnie tego drugiego w nadmiarze :)

Ale co tam praca, kiedy ostatni tydzień był taki ekscytujący. Najpierw wspomniany już seks we wro :) a chwilę później spora dawka uderzających emocji kinowych. "The Orphanage" - polecam gorąco! W sumie, w tym roku, jak do tej pory, tylko dwa filmy wywarły na mnie takie wrażenie - "Elisabeth" (na której byłam dwa razy) i "Sierociniec" właśnie. Super historia, nieźle opowiedziana i oczywiście rewelacyjny język hiszpański - moja niedościgniona ambicja i wielka miłosć :)

Choć nie powiem, do kina szlam z pewną obawą, mając przed oczami wyobraźni swej wizję mej szacownej osoby, kulącej się ze strachu w kinowym fotelu i wpijającej swe pięknie wypielęgnowane paznokcie w ramię sąsiada (tudzież sąsiadki) :) Ale co tam, byłam dzielna! :)

A dodatkowo, miałam okazję zrobić szybki ranking naszych centrów handlowych. I jaki wniosek? Magnolia rulez!!! :)

1 komentarz:

kiciara pisze...

Zgadzam się, Sierociniec boski i niezapomniany, taki horror z duszą, straszący, jak to horror, (na seansie, dziewczyna siedząca kolo mnie krzyknęła, kiedy na ekranie zatrzasnęły się z hukiem drzwi :), ale też z głębią!